czwartek, 6 maja 2010

Yorkshire Terrier

Zauważyłam (a nie wymagało to zbytniego natężenia zmysłów), że od jakiegoś czasu panuje moda na yorki - teriery miniaturki z charakterystyczną fryzurą. Kupują je namiętnie zwłaszcza rodzice nieletnich pociech, którym to rodzicom wierci się wytrwale dziurę w brzuchu, aż zgodzą się na psa. Sprytny rodzic godzi się więc na coś, co psem z pewnością jest, ale w jego mniemaniu bliżej mu do maskotki lub figurki z miśnieńskiej porcelany. I wilk syty i owca cała. Problem w tym, że jeśli nawet odnieśliśmy jako rodzice wielki sukces pedagogiczny i dzieci będą z niesłabnącym entuzjazmem opiekować się psem dłużej niż trzy miesiące, to jednak, prędzej czy później, mały bibelot pokaże swoją prawdziwą naturę.

A natura yorka jest wymagająca, łowna i zdobywcza. Rasę stworzono, by pomagała proletariuszom tępić szczury... Przypuszczam jednak, że hodowcy i sprzedawcy niezbyt szczegółowo opisują yorkową skłonność do ujadania i biegania.

Tak sobie patrzę na te upupiane myśliwskie pieski i trochę mi ich żal, przyciskanych oburącz przez małe "Elwirki, co kochają zwierzątka"...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz