wtorek, 27 lipca 2010

Nie chwaląc się,

(bo tak tylko nadmieniam), w Galerii Mokotów "Inni" spoczywają w na zaszczytnym miejscu czyli na półce z podpisem "nasze bestsellery". W Warszawie rzecz ma miejsce, wicie rozumicie :)

Niniejszym pozdrawiam mych stołecznych Czytelników szczególnie gorąco i gratuluję gustu literackiego.

poniedziałek, 26 lipca 2010

taka refleksja...

Jedynym mężczyzną, który wprost, z mocą i bez cienia wątpliwości chwali moje wdzięki jest pan Rysio urzędujący z butelką piwa pod pobliskim sklepem.
Czy mam z tego wyciągnąć jakieś wnioski? Jeśli tak, to jakie proponujecie?

"Taka strojna, taka piękna!"
[pan R.]

niedziela, 18 lipca 2010

True Colours

Byłam nad morzem. Spacery po plaży zajmowały mnie tak samo intensywnie jak kąpiele, morskie czy słoneczne, a to za sprawą bałtyckich kamieni. Kiedy kroczy się wyrównaną przez falę plażą trudno czasem oderwać wzrok od kamieni leżących pod stopami. Są na nich cudne barwy i wzory, piegi, paski i żyłki, niektóre wyglądają jak posypane panierką ze słodkiego curry, inne mienią się jak noc Kairu. Wszystkie drobniejsze wydają się warte oprawienia w srebro i noszenia na szyi, a dużymi mam ochotę zasypać moje półki przytaszczywszy do domu piętnaście kilo nadbagażu.
Jednak kiedy wyłowię te ozdoby, uwolnię spod władczej fali i ułożę na ręczniku by wyschły, po kilku minutach tracą cały urok: szarzeją i bledną, nie są już kolekcją klejnotów ale szarą zbieraniną nadającą się tylko na ogrodniczy drenaż. Jak urzędnik wracający z Majorki do codziennego kieratu: smutnieją, bo wiedzą, że muszą się przyznać do swojej przeciętności.

I wiecie co? Dokładnie tak samo jest z mężczyznami poznanymi podczas wakacji. Dokładnie tak samo.

A to jest jeden z tych wieczorów, kiedy zjem sama litr lodów tiramisu. I już.

sobota, 17 lipca 2010

Inni - c.d.

Szanowni Czytelnicy!

Zwlekałam z tą wiadomością, mimo że wiele osób dopytywało się o kontynuację powieści. Jakkolwiek ciąg dalszy istnieje, kwestią otwartą pozostawało, czy zostanie wydany. Teraz już wiem, że jest taki zamiar! Mam nadzieję, że książka ukaże się na początku przyszłego roku.
Jeszcze większą nadzieję wiążę z tym, że przeczekacie ten czas cierpliwie wraz ze mną. Twierdzę zuchwale, że warto.
Pozdrawiam Was chłodno, bo pewnie tak wolicie w te upały...

czwartek, 15 lipca 2010

Zasłyszane nad Bałtykiem

dialog oblubieńczy:
- Z tym paskiem tutaj wyglądam grubo
- Daj ci odetnę


dialog rodzicielski:
- A Sylwek gdzie jest?
- Pod foką chyba


dialog stryjeczny:
- Wujku, czy to nie ja powinienem pływać na żółwiku?
- ...

dialog optymistyczny
(przez komórkę):
- Tak, mamo, pogoda jest świetna i jedzenie też super, tylko dzieci nam się spaliły

środa, 7 lipca 2010

Dzisiejsza młodzież cz. 2

Kochani, dziękuję Wam za zainteresowanie tematem. Żeby nie osłabło, machnę drugiego posta :)
Muszę wyjaśnić parę spraw w świetle tego, co napisała Ida. Rzeczywiście, można sądzić, że uważam Was za jakichś Marsjan, skoro trzeba mi tłumaczyć najprostsze sprawy... Ale to nie tak. Po prostu z pokorą wyznaję, że nie rozumiem do końca Waszego świata i proszę o pomoc. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że dla zdrowego człowieka, niezależnie od czasu, miejsca w historii i na mapie, są ważne zwykle podobne sprawy: miłość, przyjaźń, zrozumienie trudnego świata. Ale dopiero teraz widzę, jak dużą różnicę w postrzeganiu spraw i ludzi może stworzyć dystans czasowy, choćby tak niewielki jak te 10 lat między Waszym przyjściem na świat a moim.
Od małego czujemy, co to jest przepaść pokoleniowa, ale to raczej w kontekście odwiecznych zmagań z rodzicami. Inna rzecz, kiedy nagle stajemy się dorośli i trzeba nam zrozumieć tych młodszych... Powiadam Wam - wyzwanie! Ten czas przychodzi, kiedy zostajemy rodzicami, pedagogami lub pisarzami. Radujcie się, że póki co macie spokój!

Bardzo zależy mi na Waszych opiniach. A zwłaszcza na wytknięciu, gdzie w mojej książce zatraciłam pamięć o tym, jak to jest być nastolatką.

Ido! Bardzo ubawiłam się czytając, że podejrzewałaś mnie o posiadanie uświadomionej muzycznie siostrzenicy, kiedy przeczytałaś o Joy Division. Toż to prędzej pokolenie moich rodziców! Chłopaki zakończyli działalność, kiedy mnie jeszcze nie było w planach :) Z pewnością wiedza o JD nie spłynęła na mnie z ust piętnastolatki. A E.T.? Ona chyba ma już trzydziechę za sobą, o ile pamiętam? :)
Ale wiecie co? Mnie też kiedyś wydawało się, że przywilejem rozumienia prawdziwej muzyki obdarowani są jedynie ludzie poniżej 19. roku życia. I choć nie mam siostrzenicy, to znam piętnastoletnią córkę sąsiadki, które to dziewczę uważa się za dziedziczkę muzyki nijakich The Beatles, choć na ich koncertach piszczały rówieśniczki jej babci...

PROSZĘ, PISZCIE DO MNIE JESZCZE!

Uściski :)

sobota, 3 lipca 2010

Dzisiejsza młodzież

Co powiecie na taki temat? Chwytliwy, co? :)
Uświadomiłam sobie właśnie, że sporo nas dzieli, a te dziesięć lat, o które jestem od Was starsza, naprawdę robi różnicę... Czy mogę Wam uczciwie powiedzieć: "tak, wiem jak to jest być młodym, poszukującym i zbuntowanym", skoro nie znam tak naprawdę świata, w którym żyjecie? Musiałabym udawać, że wiem, jak to jest w dzisiejszej szkole po ogniu reform, co znaczy dostawać na egzaminie jakieś dziwne punkty czy procenty zamiast porządnej oceny, co oznacza trenowanie "czytania ze zrozumieniem" (czy czytanie, jako takie, nie zakłada rozumienia??), musiałabym też stwarzać pozory, że wiem, kto to jest Zac Efron i wiedzieć, kto z Waszego młodzieńczego grona może być jego fanem, a kto go z wyższością wyśmieje...
Trzeba by mi było też zapomnieć, jak to było umawiać się z mymi piętnastoletnimi przyjaciółmi bez użycia komórki a czasem nawet telefonu stacjonarnego. Trzeba by mi było zapomnieć, że pierwszego kompa dostałam na osiemnastkę, a przedtem niezbyt za nim tęskniłam, a w zasadzie zwisało mi to bo bardziej zajęta byłam relacjami towarzyskimi, które w tamtych czasach były od kompów cudownie niezależne. Musiałabym zapomnieć, jak pisywałam listy do Małgorzaty Musierowicz i wyrzucić z pamięci istnienie dwutygodnika o nazwie "Filipinka", za który dziś byłabym gotowa płacić 100 zł za numer, gdyby tylko w natłoku idiotycznych periodyków ukazywało się coś na jego miarę.
No i wreszcie musiałabym wiedzieć, co w Waszym życiu zastępuje wszystkie prawdziwe, mniejsze i większe radości mojego nastoletniego życia, które poznikały nie wiadomo kiedy... Co Was ratuje, gdy przychodzi ten smutek, którego nie rozumie już nikt o parę lat starszy? Gdzie uciekacie, kiedy życie daje popalić i choć z pozoru wszystko jest OK, to czujecie nieznośny ciężar bycia sobą a nie kimś innym?

To chyba dość intymne pytania, ale może ktoś z Was mi na nie odpowie?

Pozdrawiam serdecznie!