piątek, 4 czerwca 2010

Ciężki kawałek chleba...

Któż ma tak ciężko, spytacie. Ano nauczyciele. Jestem już na tyle "dorośnięta", że zaczynam ich obserwować w gronie moich rówieśników, a nie w przeciwnym obozie oprawców rzucających rozkazy w rodzaju "wyciągnijcie karteczki!".
I cóż widzę? Krew, pot i łzy. Dużo, dużo entuzjazmu i zapału do pracy, które giną powoli acz nieubłaganie jako ofiary starcia z rzeczywistością. I nie chodzi wcale o to, że dzieci niegrzeczne, praca wymagająca, a to, co nazywa się przerwą jest w istocie eskalacją brutalnej siły i potężnego ryku wypełniającego cierpliwe mury szkół. Nie o to chodzi, ale o bezradność i świadomość porażki.
Moja przyjaciółka ma uczennicę, Emilkę, o wdzięcznej ksywie "To Jest Koszmar". Emilka pochodzi z rozbitej rodziny, matka nie żyje, tata jest pijakiem, a ona sama pełna jest pretensji do świata i to bynajmniej nie z powodu swego smutnego losu. Emilka cierpi, bo musi zaznajomić się z pojęciem "orzeczenie". Musi przyjść na lekcje organizowane dla niej w indywidualnym trybie. Musi oglądać swoją nauczycielkę, którą wczoraj zapewniła, że bardzo cieszą ją nadchodzące wakacje, bo nie będzie musiała już więcej się z ową panią uczyć.
Według mojej przyjaciółki Emilka przesiąknęła już dziwnym bo zaraźliwym kalectwem, które dotyka coraz więcej dzieci: one "nie chcą" i "nie będą" i "nie mogą" oraz "to jest koszmar". A młodzi nauczyciele, którzy słyszą te zapewnienia, bardzo pragną, żeby Emilki tego świata odmawiały uczenia się gramatyki, bo całe dnie spędzają w garażu grając na perkusji. Albo nie wyobrażają sobie innej drogi jak kariera projektantki mody. Albo szkoda im czasu na orzeczenie, bo trenują do Mistrzostw Polski Młodzików w piłce ręcznej. A przecież owi nauczyciele pamiętają czasy, w których rozbiór logiczny zdania nie przeszkadzał młodym ludziom w realizowaniu życiowych pasji.
Ale nie - Emilki nie chcą i nie mogą NIC. Chcą spokoju, dziwnego spokoju, którego człowiek nie powinien pragnąć, chyba, że ma 89 lat, wziął czynny udział w jakiejś wojnie a świat miał dość czasu, by przekonać go, że omnia vanitas.
Co się dzieje? Moi przyjaciele wiedzą, że aby pomóc Emilce trzeba by skupić się na niej całkowicie, z całą cierpliwą mocą zapełnić to, czego nie dali jej rodzice i wykrzesać z niej choć odrobinę entuzjazmu dla życia. Ale w tym celu trzeba by zrezygnować z pracy nauczycielskiej, adoptować Emilkę-To-Jest-Koszmar, wygrać jakieś duże pieniądze na życie i pogodzić się z tym, że pozostałe Emilki zostają samopas. A chciałoby się je wszystkie wyciągnąć za uszy ku czemuś lepszemu.

Ciężki, ciężki kawałek chleba!

Miłych wakacji

2 komentarze:

  1. istnieje jeszcze opcja otwartegozlewania na ową Emilkę i "podzachowawczego", ukrytego hejjestemXchętniesięztobązaprzyjaźnię!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć Ewo!
    Mam takie pytanie... Bardzo polubiłam Radiohead oraz Joy Division, mogłabym się dowiedzieć jaką jeszcze muzykę lubi Karolina z powieści? Może jeszcze coś mnie zaciekawi. Chciałam sama poszukać (jestem gdzieś w 1/3 książki), ale wolałam się nie wczytywać za bardzo, żeby sobie nie popsuć niespodzianki co będzie dalej. : >

    OdpowiedzUsuń