środa, 13 października 2010

Wymagania

Przyszła do mnie wczoraj nastoletnia córka mojej profesorki z podstawówki, jedna z pierwszych czytelniczek "Innych". Lubię ją bardzo i wdzięczna jestem za okazaną pomoc - jako konsultant okazała się nieoceniona!
No i przyszła na herbatkę. Towarzyszył jej młodzian, na którego spoglądała wzrokiem bardzo wymownym, a wzrok wyrażał mniej więcej to: "no, przyszłam dziś tutaj, by choć przez chwilę rozkosz obcowania z Michasiem stała się i twym udziałem. On jest taki cudowny, a ja ciebie lubię, więc przyszłam."
Spoglądam zatem na Michasia i moje pierwsze wrażenie zaczyna się pogłębiać: przede wszystkim M. traktuje swoją ukochaną(?) jak powietrze. Skupia się wyraźnie na tym, by okazać mi, że należy do tej samej kategorii wiekowo-doświadczeniowej, co ja - ma w końcu osiemnastkę, a ta laska obok niego ledwo wydobyła się z szesnastki. Michaś okazuje mi swą dorosłość okraszając swe niezbyt lotne wypowiedzi słowem "kurwa" w co drugim zdaniu. A ja bardzo nie lubię, kiedy ktoś mówi to słowo, zwłaszcza podszczypując brudnymi paluchami frędzelki mojej irańskiej narzuty na sofę.
Tak sobie patrzę i nie wierzę własnym oczom: ona naprawdę się w nim zakochała, bo ani jego pogardliwy do niej stosunek, ani ewidentne chamstwo okazywane podczas wizyty u nieznajomej mu wcześniej kobiety zdają się jej nie przeszkadzać...
Lubię ją na tyle, że usiłuję wydobyć z Michasia jakąś cnotę. Zapytuję więc, co go interesuje choć wydaje mi się, że ubrany od stóp do głów w przybrudzoną skórę Michaś raczej nie odpowie, że jest pianistą, programistą lub obiecującym ekonomistą. No i faktycznie: M. miał szansę opowiedzieć mi zajmująco choćby o swoim ulubionym zespole lub skuterze, ale zamiast tego wzruszył tylko ramionami, sięgając do kieszeni spodni po zmiętą paczkę fajek. Zmroziłam go wzrokiem, ale rychło przekonałam się, że zmrażać wzrokiem to ja mogę wrażliwych dżentelmenów, a nie tego "kurwa-troglodytę". Michaś umieścił papierosa w dziobie, więc powiedziałam mu, że tu się nie pali. Mój gość po raz kolejny wzruszył ramionami.
Odpłynęłam na chwilę myślami przypominając sobie, jak odwiedziła mnie w zeszłym tygodniu moja młoda sąsiadka, której historię opisywałam niedawno. Otrzymałam wtedy od jej męża orchideę, zostałam nazwana ich "dobrym duchem" i zasypana opowieściami o wspólnym szczęściu, które to entuzjastyczne wyznania żony przystojny wybranek (odziany w elegancką choć niezobowiązującą marynarkę) hamował dyskretnie, całując jej dłoń.
Z zamyślenia wytrącił mnie głos Michasia oznajmujący, że on "już, kurwa, musi iść". Wzruszyłam więc ramionami, a oni poszli.

Smutno mi niewypowiedzianie, bo wiem, że Michaś nie jest jedynym bęcwałem profanującym piękno swego imienia oraz naiwną ufność młodego dziewczęcia. Ale tak to już jest, że po świecie chodzi dużo bęcwałów i trudno oskarżać przyrodę, że toleruje taki stan rzeczy.
Tym, co mnie dziwi jest postawa owych dziewcząt. Mówi się, że miłość jest ślepa. A ja Wam powiem, wczuwając się w styl Michasia, że gówno prawda: nie ma nic jaśniej widzącego niż miłość. I jeśli widzę, że mój ukochany to leń, brudas i cham, to im bardziej go kocham, tym prędzej uświadomię mu jego nędzę i nalegać będę na zmiany. A zanim owe nastąpią, niech mnie nie trzyma nawet za rękę i niech nie dotyka orientalnej narzuty moich przyjaciół. A kiedy już będzie kimś w rodzaju Stasia Tarkowskiego, chętnie padnę mu w ramiona.
Powiecie, że to niemożliwe i że na uczucie nie ma mocnych. Też się nie zgodzę. Kiedy byłam w szkole, uznałam, że trudno mi żywić miłość do kogoś, kto nie może sam o sobie decydować, boi się pani z matematyki, a namiętność potrafi okazać grając w Doom 2. Poczekałam więc cierpliwie i znalazłam kogoś o szerszych horyzontach emocjonalnych i umysłowych.

Powiecie może, że nie można mieć za dużych wymagań? To już jest jeden z najniebezpieczniejszych mitów! Trzeba wymagać STRASZNIE DUŻO, od siebie i od innych. "Nawet jeśli inni od was nie wymagają", jak to powiedział ktoś mądry, oczywiście wiecie, kto.

Pozdrawiam i życzę trafnych wyborów!

10 komentarzy:

  1. zgadzam się, że trzeba wymagać. Od siebie w pierwszej kolejności. I z tymi zmianami również prawda, bo jeśli ta druga osoba kocha, to powinna się postarać zmienić. Tak przynajmniej moim zdaniem jest.

    OdpowiedzUsuń
  2. zgadzam się z koleżanką, choc nie zawsze to czego wymagamy, dostajemy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Może dziewczyna podświadomie szuka wrażeń, więc tacy 'kurwa-faceci' ją kręcą. I każdy kolejny w tym wieku będzie miał taki sam charakter. Ale z czasem to minie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Może jednak jest jeszcze na świecie facet wrażliwy i kulturalny, który potrafi przeżyć dzień bez papierosa i picia z kumplami. Znam kilku takich, tyle, że rok młodsi. I tylko modlę się, żeby nie przyszło im do głowy iść w ślady starszych kolegów..... :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Martyna, jest wielu takich. Czy to z mojego pięknego 92, czy z 91 i 93. Po prostu trzeba dobrze trafić.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dokładnie, jest wielu takich.;) I cieszę się, że są również rodzice, którzy dbają o dobre wychowanie syna. Młodszego brata mojego kolegi (chodzi do czwartej klasy szkoły podstawowej) mijam codziennie rano idąc do szkoły. Chłopiec ten bowiem wstaje wcześniej i choć to mu totalnie nie po drodze przychodzi po swoją koleżankę. Tak samo jest z niedzielną wyprawą do Kościoła. Nawet dał jej kwiatki, które wyrwał z ogródka mamy!;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Zależy,gdyż ludzie mogą żyć moim światopoglądem "ja się nie zmieniam dla ludzi.chcę,aby akceptowali mnie taką,jaka jestem". Ale może on jest inny niż się wydaje,pani Ewo? Zrobił na pani okropne,nie powiem,wrażenie. Ale mimo wsyztsko...może to i bzdury,ale nie można uogólniać ludzi ;) pozdrawiam i czekam na kolejny wpis!

    OdpowiedzUsuń
  8. Yakame, życie zgodne z własnym światopoglądem jest ze wszech miar słuszne, ale co jeśli ten światopogląd sprowadza się do niechlujstwa i pospolitego chamstwa?..
    Poza tym masz rację: zdaję sobie sprawę, że nadal wiem o M. niewiele. I tylko szkoda, że tak łatwo zapominamy dziś o znaczeniu pewnych form, o grzeczności, kurtuazji. O tym, że rycerskość oraz kobiecy wdzięk powinny być właściwie "planem minimum". Oczywiście, pod spodem można skrywać wiele złych cech, ale jednak wolę, również w pierwszym kontakcie, pewną kindersztubę.
    Co do uogólniania - daleka jestem od tego. Czy M. może być "inny niż się wydaje"? Tzn. pełen uwodzicielskiej opiekuńczości w stosunku do swojej Ali? No,nijak. A może inny pod tym względem, że np. nie uległ pokusie pochwalenia się przede mną stypendium ministra? Wątpię tym bardziej...

    A Was pozdrawiam i "do przeczytania"! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Właśnie dziś w bibliotece polecono mi pani książkę.Wziełam ją bo każda książka, którą poleci mi właśnie ta pani jest świetna i nigdy się nie zawiodłam na jej ocenie.Mam nadzieje, że bedzie tak i tym razem.Jeszcze nie zaczęłam czytać, ale gdy skończe opisze moje wrażenia. Co do tego tematu to tacy kolesie mnie odrzucają. Ok rozumiem można przeklnąć gdy sie jest zdenerwowanym, każdemu może się zdarzyć(choć ja sama nigdy tego nie robie, bo nie lubię jak inni to robią przy mnie, więc ja też nie przeklinam przy innych)ale bez przesady! Ma pani rację trzeba wymagać tylko czasami uważam, że zakochane dziewczyny nie robią tego nie dlatego, że nie widzą wad swoich wybranków tylko boją sie od nich tego wymagać gdyż moga oni powiedzieć "Skoro nie akceptujesz mnie takim jakim jestem to nara".I wolą nauczyć się życ z jego wadami.To smutne bo jesli się kocha to powinno starac się byc lepszym tak by ta druga osoba była z nas dumna.

    OdpowiedzUsuń
  10. Święta prawda. Ja też nie na widzę jak ludzie klną, ale niestety niektórych nie da się tego oduczyć albo trzeba b. dużo czasu na to poświęcić. Przekleństwa to pewien nałóg, którego ludzie jednak tak nie klasyfikują, bo to nie zabija, nie niszczy rzeczy materialnych, ale duchowe u siebie (tzn. u tych co klną, co można uszanować, bo jak się chcesz zniszczyć to chyba wiesz, co robisz) i innych (tzn. ludzi wysłuchujących te przekleństwa, czego tolerować nie można, jeśli my zostaniemy zniszczeni to zaczniemy klnąć, a wtedy ciężko jest wrócić do tego co było wcześniej).

    Jednak z drugiej strony jeżeli przeklinamy rzadko to niesie to ze sobą pewien przekaz emocjonalny (złość, strach, euforia), ale jeżeli często klniemy to przekleństwa powszednieją i zaczynamy nie zauważać, że klniemy ( nie skupiamy się nad tym, np. przeklnąłem, teraz muszę się pilnować aby znowu tego nie zrobić) i wtedy to już jest nasza porażka.

    Ale część ludzi klnie dla szpanu (są fajniejsi, bo się nie boją przeklinać publicznie - tak myślą i to już jest dno totalne).

    P.S. To jest temat rzeka.
    Wiem, że moja składnia jest czasami nielogiczna (początek na końcu i odwrotnie - pani z polskiego zawsze mi zwraca na to uwagę) i tworzę zdania wielokrotnie złożone, albowiem moje myśli są długie i zawiłe, ale pracuję na tym (rzadko a jednak). Ale tak jak napisaliście jak się zakocham to będę musiał to zmienić, aby stać się lepszym.

    Pozdrawiam
    Kuba

    OdpowiedzUsuń