czwartek, 28 października 2010

I coś ty zrobiła...

Czy znacie kogoś, kto przy każdej okazji używa uniwersalnej odpowiedzi, charakterystycznego zwrotu, który ma pasować do każdej sytuacji? Podam przykład: sąsiadka przychodzi do mojej mamy wymienić się "newsami" o lokalnym lub światowym zasięgu. Prócz wygłoszenia swoich, lubi wysłuchać drugiej strony. A druga strona niezmiennie słyszy potem zdanie: "tyś jest głupia!".
Dodam, że pani sąsiadka absolutnie nie deprecjonuje zalet umysłowych mej rodzicielki. Wyraża po prostu zadziwienie, a czasem wstrząs, przyjmując całą sobą wiadomości o postępowaniu ordynatora szpitala czy o cenach bananów w pobliskim sklepie.
Ja mam natomiast kolegę, który wciąż powtarza zdanie : "i coś ty zrobił(a)?". Na początku bardzo mnie to stresowało, bo łatwo mi wmówić odpowiedzialność za rzeczy niezależne ode mnie, lecz szybko uzmysłowiłam sobie, że nie moją są winą ceny benzyny, trudne egzaminy na studiach i że to nie ja opróżniłam jego lodówkę u progu niedzieli.
To było kilka lat temu, teraz już sobie radzę. Nieliczne są sytuacje, kiedy Tomek utrafia w miarę logicznie ze swoją odzywką. Do takich należał na pewno przyspieszony kurs higieny, który musiała przejść jego jamniczka Mela w okresie szczenięcym. "I coś ty zrobiła?!" - słyszeliśmy wtedy z sąsiedniego pokoju podczas wizyty u Tomka, no i miało to jakiś sens, choć Mela nigdy nie odpowiedziała na tak postawione pytanie, a i gołym okiem było widać, co zrobiła na panelach sypialni.
Mną najbardziej wstrząsnęło, kiedy Tomek zadał mi swe pytanie tuż po ogłoszeniu wyników pierwszych wyborów, w jakich wzięliśmy udział jako pełnoletni obywatele. Ale poczułam też, że naprawdę przyszłość mego kraju leży w moich rękach! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz