piątek, 17 września 2010

Ucieczka!

Słuchajcie, co za historia! Oto w moim bezpośrednim sąsiedztwie mieszka sobie pewna dziewczyna, bardzo ładna - buzia obsypana jasnymi loczkami, usta w kształcie serduszka. I ta dziewczyna (imię pominę, gdyż historia, dość gorąca, jest sensacyjnym newsem w naszej okolicy)zakochała się. Nie jest to czyn oryginalny, zgadzam się, jednak ona, zakochawszy się sześć lat temu (a stuknęła jej wtedy trzynastka) wytrwała w owym uczuciu do września tego roku i nic nie zapowiada zmian. Wybranek jej nigdy nie był lubiany przez rodziców (ach, jakie to klasyczne!) - starszy o całe sześć lat mechanik samochodowy - oto definicja złej partii według rodziców dziewczęcia (prawnicy, obydwa samochody konsekwentnie naprawiali w innym warsztacie niż "zięciowy", prowadzony przez jego tatę). Kiedy młodzi się poznali, chłopak miał lat dziewiętnaście, zarabiał pieniądze pracując u ojca i deklarował, że zawód mechanika to jest to. Jednak nie chciał, żeby dziewczyna musiała się kiedyś za niego wstydzić (tak mi to wtedy opowiadała sama oblubienica), więc zdał na politechnikę, którą ukończył w ubiegłym roku z wyróżnieniem, zyskując dodatkowy zawód i zarobek (informatyka). Nie nawróciło to jednak "teściów", którzy nadal nieprzychylni byli związkowi. No i nadszedł czas kary! Oto w ubiegłym tygodniu młodzi zbiegli z Katowic i zawarli ślub w nieodległych Piekarach Śląskich. Wstrząśnięci prawnicy po raz pierwszy odwiedzili warsztat ojca chłopaka, a to w celu zrobienia awantury, jak głosi plotka. Jednak świeżo upieczony teść nie podzielał ich oburzenia, a nawet przyznał się, że uczestniczył w ceremonii. Zapewnił ich ponoć, że na synu nigdy się nie zawiódł, wierzy w jego rozsądek i osobiście nie dziwi się, że dopuścił się raptus puellae (choć może wyraził się inaczej). W każdym razie uznał, że na ten ślub to się zanosiło od ładnych paru lat, co średnio rozgarnięty człowiek, nie mówiąc o wykształconym, był w stanie zauważyć. Opinię pana mechanika poparł, ku rozpaczy rodziców dziewczęcia, miejscowy proboszcz.
Fajnie, co? Zupełnie nie wiem, o co tym prawnikom chodzi. Chłopak jest super - dżentelmen w każdym calu, przynosił mi bułki, kiedy miałam nogę w gipsie dwa lata temu, poza tym podejrzewam, że za 20 lat będzie wyglądał jak Sean Bean, co jest wielką zaletą u mężczyzny. Domyślam się, że od chwili zakochania oszczędzał na wspólne gniazdko i już przenosi żonę przez próg przytulnej kawalerki. No i oni go przez sześć lat nie chcieli! A moja młoda sąsiadka przez sześć lat chciała go coraz bardziej.
Fantastycznie! :)

5 komentarzy:

  1. No nie ma co,ładna historia!
    często tak bywa,że zwykli ludzie okazują się kimś naprawdę wartościowym,a domniemani "wartościowi" to zwykli materialiści.
    No cóż-życie...

    OdpowiedzUsuń
  2. niesamowita historia! zgadzam się z Tobą, Yakame. Szkoda, że jej rodzice nie potrafili tego dostrzec, ale mam nadzieję, że się wszystko dla tej pary najpomyślniej ułoży :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam ostatnio w jakimś szmatławcu typu fakt o dziewczynie lat 17, jedynaczce, która zakochała się w chłopaku lat 19, byli ze sobą od lat dwóch, rodzice byli na tak na początku, ale jak zaczęła więcej czasu spędzać u niego, co zrobili? poszli do sądu rodzinnego i zamknęli ją w poprawczaku. A dziewczyna taka wzorowa uczennica. Nic nie dało, chłopak odwiedza ją w owym poprawczaku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mazz,to okropne! Sama jestem dzieckiem,ale nie rozumiem tego,jak rodzice mogą zabraniać dzieciom popełniać błędów! Rozumie-martwią się. Ale tak obsesyjne zamartwianie się i próbowanie ułożenia dziecku życia do końca jest po prostu straszne. I co tu się dziwić,że taki przeciętny 13-latek jest tak niesamodzielny!

    OdpowiedzUsuń
  5. A jednak! Prawdziwa miłość istnieje, nie cierpię jak ludzie na około mówią, że w tej chwili nie liczy się miłość, że ludzie są ze sobą tylko po to, żeby nie być samotnymi, z przyzwyczajenia, że miłość występuje już tylko w filmach, powieściach... Ja w nią wierzę, wierzę w jej siłę, a ta historia tym bardziej mnie utwierdza w tym przekonaniu!

    OdpowiedzUsuń