Co powiecie na taki temat? Chwytliwy, co? :)
Uświadomiłam sobie właśnie, że sporo nas dzieli, a te dziesięć lat, o które jestem od Was starsza, naprawdę robi różnicę... Czy mogę Wam uczciwie powiedzieć: "tak, wiem jak to jest być młodym, poszukującym i zbuntowanym", skoro nie znam tak naprawdę świata, w którym żyjecie? Musiałabym udawać, że wiem, jak to jest w dzisiejszej szkole po ogniu reform, co znaczy dostawać na egzaminie jakieś dziwne punkty czy procenty zamiast porządnej oceny, co oznacza trenowanie "czytania ze zrozumieniem" (czy czytanie, jako takie, nie zakłada rozumienia??), musiałabym też stwarzać pozory, że wiem, kto to jest Zac Efron i wiedzieć, kto z Waszego młodzieńczego grona może być jego fanem, a kto go z wyższością wyśmieje...
Trzeba by mi było też zapomnieć, jak to było umawiać się z mymi piętnastoletnimi przyjaciółmi bez użycia komórki a czasem nawet telefonu stacjonarnego. Trzeba by mi było zapomnieć, że pierwszego kompa dostałam na osiemnastkę, a przedtem niezbyt za nim tęskniłam, a w zasadzie zwisało mi to bo bardziej zajęta byłam relacjami towarzyskimi, które w tamtych czasach były od kompów cudownie niezależne. Musiałabym zapomnieć, jak pisywałam listy do Małgorzaty Musierowicz i wyrzucić z pamięci istnienie dwutygodnika o nazwie "Filipinka", za który dziś byłabym gotowa płacić 100 zł za numer, gdyby tylko w natłoku idiotycznych periodyków ukazywało się coś na jego miarę.
No i wreszcie musiałabym wiedzieć, co w Waszym życiu zastępuje wszystkie prawdziwe, mniejsze i większe radości mojego nastoletniego życia, które poznikały nie wiadomo kiedy... Co Was ratuje, gdy przychodzi ten smutek, którego nie rozumie już nikt o parę lat starszy? Gdzie uciekacie, kiedy życie daje popalić i choć z pozoru wszystko jest OK, to czujecie nieznośny ciężar bycia sobą a nie kimś innym?
To chyba dość intymne pytania, ale może ktoś z Was mi na nie odpowie?
Pozdrawiam serdecznie!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dzisiejszą młodzież można podzielić na kilka grup, mających wiele podgrup. Nikt nie lubi generalizowania i wrzucania wszystkich do jednego worka, ale tak jest najłatwiej ukazać 'problem'. Więc od początku, mam prawie 18 lat, komputer w wieku ośmiu, internet około dwunastu, trzynastu, nie wiem. Jest także spora różnica pomiędzy aktualnymi 16-18 latkami a młodszymi, gdyż młodsi mieli owy komputer praktycznie od urodzenia i właściwie to już nie moje pokolenie, więc mogę tylko gdybać. Zajmę się więc moją grupą wiekową i zacznę właściwie od samego początku. Komputery dostaliśmy w sumie zależnie od statusu majątkowego rodziców, bogatsi rodzice kupili je swoim pociechom gdy miały już około pięciu lat, średniaki dostały owy sprzęt na komunię (mój pierwszy komputer to była suma moich pieniędzy z komunii, pieniędzy brata, monitor kupili rodzice), inne komputer dostały później. I im później dzisiejsza młodzież go dostała, tym mniej z niego korzysta, ponieważ zdążyli już w tym czasie przyzwyczaić się do odwiedzania znajomych w domach, imprez, najczęściej mają starsze rodzeństwo, które taki właśnie tryb życia prowadzą. I tych najpóźniejszych można podzielić na dwie grupy - jedni którzy w ogóle nie interesują się nauką - zawodówki, technika. I drudzy, którzy tak interesują się nauką, że po prostu komputer jest im niepotrzebny, jedynie w celach naukowych. W grupie pierwszej można znaleźć szesnastolatki w ciąży, w grupie drugiej dominują panienki ze średnią 5 i wyżej w liceum. Dalej, średniaki. Część z nich należy do grupy pierwszej i drugiej, jednak istnieje tam również grupa trzecia, a mianowicie osoby, które dość dużo korzystają z internetu, głównie w celu utrzymywania kontaktów ze znajomymi, najczęściej nie grają w gry, wypowiadają się na różnorakich forach internetowych. Grupa najbogatszych jest najmniejsza, nie miałam z nią jakoś zbytnio styczności, aczkolwiek aktualnie wyróżnia się też grupa czwarta, mająca dość młodych lub bogatych rodziców, owa młodzież cały swój wolny czas spędza na grach komputerowych, jest ich coraz więcej wśród coraz młodszych osób.
OdpowiedzUsuńOdchodząc od komputera, członków wszystkich grup można podzielić także na słodkie lalunie rodem z Bravo, później z Hota i pustych chłopaków wychowanych na filmach porno oglądanych, gdy rodziców nie ma w domu, na pilnych uczniów i uczennice i na średniaków, którzy zbytnio nie wyróżniają się na tle szkolnym. Tutaj najbardziej widoczna jest grupa słodkich laluń, zakochanych w Justinie Bieberze, czy Zacu Efronie, jest to grupa liczna, przebojowa, jednak nie najliczniejsza, tyle że reszta nie ma takiej siły przebicia ani ochoty, aby negować te zachowania.
Gdy przychodzi smutek, ratunkiem jest wiele rzeczy, zależnie od grupy, najczęściej jest to przyjaciółka lub przyjaciel, zakupy, fora internetowe, alkohol i papierosy.
Rozpisałam się trochę, wiem, ale i tak to nie wszystko. ;]
Moniko...
OdpowiedzUsuńNa pewno nie jesteś doktorantką socjologii? :)
Dziękuję Ci bardzo za wyczerpującą odpowiedź! Pozostaje ważne pytanie: czy wymienione grupy mają części wspólne? Tzn czy w imię zasady, że życie wymyka się zwykle naukowej klasyfikacji, może zaistnieć coś takiego jak przyjaźń między "słodką lalunią" a "panienką z średnią powyżej 5"? Bo to by było coś, co rozświetliłoby tę "walkę klas" jasnym promieniem optymizmu.
Co do chłopców - tu trzeba mieć zaiste dużo cierpliwości: system edukacyjny pcha nas do jednej grupy z osobnikami, którzy emocjonalnie plasują się na pozycji "Trzy Klasy Niżej". Choć uczciwie muszę przyznać, że miałam przyjaciół płci męskiej w swojej własnej klasie, od podstawówki po liceum. Może to dlatego, że nie było u nich wyraźnych symptomów pornograficznego wychowania...
Jakież to wszystko skomplikowane! I interesujące!
Proszę, piszcie jeszcze!
Do doktorantki socjologii jest mi bardzo daleko, wiedzę czerpię głównie z obserwacji i wyciągania wniosków z niektórych zachowań, często też spotykam ludzi, którzy po prostu na pierwszym czy drugim spotkaniu otwierają się przede mną.
OdpowiedzUsuńPrzyjaźń pomiędzy tymi grupami może zaistnieć, chociaż występuje rzadko, jeżeli obie znajdą wspólny temat i nie mają żadnych uprzedzeń co do siebie, dajmy na przykład że 'lalunia' nazywałaby się Klaudia, 'panienka pow. 5' Ania, obie byłyby fankami jednego serialu i w którymś momencie na ten temat by się zgadały, później na przykład Ania może polecić Klaudii książkę, Klaudia Ani inny serial czy muzykę wokalistki popowej. I jeśli polecone rzeczy się spodobają, nic nie stoi na przeszkodzie rozwoju przyjaźni. Oczywiście potem mogą wystąpić problemy typu obgadywanie Ani przez wcześniejsze przyjaciółki Klaudii. Taka więc przyjaźń wymaga najwięcej pielęgnacji i starań aby ją utrzymać.
Odnośnie chłopaków, przyjaźń damsko męska w klasie jest oczywiście możliwa, jednak na przykład, jeżeli większa część chłopaków wyśmiewa daną dziewczynę od dłuższego czasu(za chociażby jakąś głupią wypowiedź), nie ma praktycznie żadnej szansy, aby nawiązała ona przyjaźń z innym chłopakiem z owej klasy, mimo że jest właściwie neutralny.
Pozdrawiam.
(Przy aktualizacji profilu zmienił mi się nick, wcześniejszy komentarz napisany został przeze mnie ;])
Hej. Dzisiejsza młodzież? Nie wiem, czemu, ale kiedy to przeczytałam, to poczułam się poniekąd obrażona. Bo trzeba pamiętać, że, fakt faktem niewielu z nas, ale są dzisiaj jeszcze ludzi, którzy nie mają stałego internetu, kablówki i kuby forsy na netbooki. Nie wiem, dla mnie na przykład najważniejsza jest przyjaźń. I nie mówię tu o ilości znajomych na facebooku czy myspace. Myślę, Ewo, że mimo wszytsko nadal na przykład pamiętasz WOŚP i woodstock. Nawet, jeśli sama nie uczestniczyłaś, to przecież raczej wiesz, co to jest i z czym to się je. To nie jest tak, że jesteśmy kosmitami. Mam wrażenie, że pomijając tych, którzy rzeczywiście świata poza netem nie widzą, to wielu z nas (a jednak utożsamiam się z ludźmi w moim wieku, nareszcie!) ma znajomych w Twoim wieku, lub troszkę od Ciebie młodszych.
OdpowiedzUsuńNo i ostatnie, ale nie mniej ważne. Joy Division czy Emiliana Torini - kiedy pierwszy raz przeczytałam te nazwy w Twojej książce, pomyślałam - "a, pewnie ma jakąś siostrzenicę, to wie", ale kiedy poszłam dalej, zauważyłam, że muzyka jest dla Karoliny bardzo ważna, myślę, że gdybyś Ty miała inny pogląd na jej temat, nie pisałabyś i dźwiękach w taki sposób. I właśnie to Cię z dzisiejszą młodzieżą łączy - miłość do muzyki.
mam nadzieję, że da się tę wypowiedź jakkolwiek zrozumieć.
ps. Ja nie lubię Zaca Efrona :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że go nie lubisz. Ludzi Twojego pokroju (którzy jak dla mnie są normalni, bo reszta to idioci, bez obrazy, ale moja koleżanka z klasy maluje paznokcie 4 godziny i zamiast płakać ( z tej marnaci czasu) to się jeszcze z tego cieszy ) spotyka sie coraz rzadziej. Wg mnie większość takich zachowań jest spowodowane presją środowiska, ale dzięki internetowi stajemy się anonimowi ( i choc na chwilę możemy być sobą- żaden z kolegów/koleżanek nas nie ocenia) i to jest duży plus.
OdpowiedzUsuńP.S. Wkurza mnie, że część obecnej młodzieży nie potrafi docenić sobie tego co mają.
Pozdrawiam
Kuba