niedziela, 18 lipca 2010

True Colours

Byłam nad morzem. Spacery po plaży zajmowały mnie tak samo intensywnie jak kąpiele, morskie czy słoneczne, a to za sprawą bałtyckich kamieni. Kiedy kroczy się wyrównaną przez falę plażą trudno czasem oderwać wzrok od kamieni leżących pod stopami. Są na nich cudne barwy i wzory, piegi, paski i żyłki, niektóre wyglądają jak posypane panierką ze słodkiego curry, inne mienią się jak noc Kairu. Wszystkie drobniejsze wydają się warte oprawienia w srebro i noszenia na szyi, a dużymi mam ochotę zasypać moje półki przytaszczywszy do domu piętnaście kilo nadbagażu.
Jednak kiedy wyłowię te ozdoby, uwolnię spod władczej fali i ułożę na ręczniku by wyschły, po kilku minutach tracą cały urok: szarzeją i bledną, nie są już kolekcją klejnotów ale szarą zbieraniną nadającą się tylko na ogrodniczy drenaż. Jak urzędnik wracający z Majorki do codziennego kieratu: smutnieją, bo wiedzą, że muszą się przyznać do swojej przeciętności.

I wiecie co? Dokładnie tak samo jest z mężczyznami poznanymi podczas wakacji. Dokładnie tak samo.

A to jest jeden z tych wieczorów, kiedy zjem sama litr lodów tiramisu. I już.

2 komentarze:

  1. Zdecydowanie zgadzam się z Panią. :)
    W każdym zakamarku mojego pokoju można znaleźć przywieziony gdzieś z daleka "skarb". Niegdyś zafascynowana jakimś niespotykanym odblaskiem, który tańczył wesoło po mokrym kamieniu w blasku zachodzącego słońca czy też oryginalnego koloru kropką, bez skrupułów ładowałam je do plecaka. A teraz? Cóż, to zwykłe szare kulki wyglądające jak zmieszana przez przedszkolaka plastelina, pozostawiona po zabawie. Jednak i tak kamienie mnie intrygują. Jak płatki śniegu, każdy jest inny. Poza tym, w ubiegłe lato udało mi się znaleźć naprawdę ciekawy okaz. Zwykły biały odłamek skalny przyozdobiony jest gdzieniegdzie zielonymi kropeczkami. :)
    A co do mężczyzn? Chyba jeszcze jestem trochę za młoda, by się wypowiadać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja co do mężczyzn się wypowiem, mimo że jestem młoda. W wakacje, zwłaszcza na wyjazdach, jest zawsze ta atmosfera, gdzie chce się poznawać nowych ludzi, szaleć. I wydają się oni wtedy tacy interesujący, ciekawi, powstają już plany na kolejne spotkania. A potem co? Najczęściej wszystko się kończy wraz z powrotem do domu lub zakończeniem wakacji. Czar pryska. Miałam tak w wakacje 2008, pojechałam na weekend nad jezioro i poznałam M. Przetańczyliśmy całą noc na sobotniej imprezie, później przegadaliśmy cały dzień i kolejną noc, mniej więcej do piątej, ja niewiele później wracałam do domu, wymieniliśmy się GG i przez 2 lata żadne z nas nie napisało.
    A co do kamieni, z plaży chorwackiej przynosiłyśmy do hotelu kamyki kilogramami. I traciły ten urok już po przyniesieniu do hotelu. Ale mimo to, kilka wzięłam do domu. Z Bułgarii mam za to taką dużą muszlę. ;]

    OdpowiedzUsuń